Formuła pudru została opracowana tak, aby pochłaniać nadmiar sebum, minimalizować widoczność porów oraz drobnych linii. To wymarzony produkt dla skóry mającej problem z nadmierną produkcją sebum – zarówno dla cery mieszanej, jak i przesuszonej z tendencją do przetłuszczania. Klasycznie suche skóry, które są naprawdę suche, moim zdaniem, nie skorzystają z tego pudru – u nich dużo lepiej sprawdzi się sypki puder Veil, czyli Translucent Setting Powder.
Wybrałam odcień Translucent, choć mam wrażenie, że powinnam była wybrać Translucent Medium. Będę wracać do tego tematu. Zgrabna kasetka pudru posiada duże, funkcjonalne lusterko, a do zestawu dołączony jest aplikator w postaci niewielkiej gąbeczką. Osobiście rzadko z niej korzystam i ogólnie nie przepadam za tego typu formą aplikacji, jednak warto wspomnieć, że firma oferuje możliwość zakupu zestawu, w którego skład wchodzą dwie sztuki, w cenie 19 funtów – co przy tak niewielkim rozmiarze aplikatorów wydaje się nieco wysoką ceną. Jakość jednak oceniam bardzo wysoko, ponieważ przy regularnym czyszczeniu puszek nadal wygląda świetnie. Dodatkowo wykorzystuję aplikator do nakładania innych produktów.Już w pierwszych tygodniach używania zauważyłam, że puder Hourglass bardzo przypomina mi Charlotte Tilbury Airbrush Flawless Finish Setting Powder oraz Bikor Tokyo (recenzja). W mojej ocenie są to niemal warianty 1:1, różniące się jedynie opakowaniem, pojemnością, wydajnością oraz kolorystyką. Przyznam, że Vanish Airbrush Pressed Powder zdecydowanie wygrywa pod względem wydajności – korzystam z niego wyłącznie przy pomocy puchatego pędzla do pudru (moje ulubione to BK Beauty 105 & 103). Właściwości oceniam w oparciu o klasyczną pielęgnację oraz SPF, nie stosowałam żadnych specjalnych baz pod makijaż.
Pierwsze, co tuż po aplikacji można zauważyć, to naprawdę wyjątkowe wygładzenie skóry. Najbardziej zaskakujący jest fakt, że jako jeden z nielicznych pudrów prasowanych nie podkreśla suchych skórek ani zmian łuszczycowych. Oczywiście, te zmiany są widoczne – nie znikną jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki – ale puder osiada na nich w taki sposób, że nie wydobywa ich jeszcze bardziej. Co więcej, kiedy już „stopi się” ze skórą i zacznie na niej pracować, uzyskuję piękny efekt rozmycia. Struktura skóry pozostaje zachowana – jest to zupełnie naturalne, ale w znacznie ładniejszym wydaniu. Po kilku godzinach makijaż wciąż wygląda dobrze, a nawet widoczna strefa T nie wymaga natychmiastowej korekty. A jeśli już dokonam korekty, wystarczą bibułki matujące, bez konieczności ponownej aplikacji pudru.
Jeżeli nie przesadzimy z ilością, uzyskujemy naturalne wykończenie w stylu "drugiej skóry", a puder stapia się ze skórą tak, że zupełnie nie widać jego śladu. Magia! :)
Jest bardzo dobrze sprasowany i nie pyli nadmiernie przy nabieraniu go na pędzel. Aksamitna konsystencja bez problemu przenosi się na włosie – wystarczy jedynie przyłożyć pędzel i przeciągnąć go po powierzchni. W trakcie używania nie wykrusza się nadmiernie, choć trzeba uważać, ponieważ łatwo go naruszyć. Biorąc pod uwagę jego formułę, jestem mile zaskoczona zachowaniem struktury pudru.
Jedyną, może nie wadą, ale czymś, co wprowadziło nieco zamieszania, był fakt, że od czasu do czasu zauważałam znaczny efekt rozjaśnienia skóry – aż o dwa tony. Zaskoczyło mnie to, ponieważ puder z założenia miał być transparentny, czyli bez koloru. Ostatecznie nie udało mi się ustalić, jakie połączenie składników było za to odpowiedzialne, ale następnym razem wybiorę odcień Translucent Medium.
Mam nadzieję, że firma zdecyduje się na wprowadzenie wymiennych wkładów, bo szkoda mi, że za chwilę zostanę z puderniczką w dobrym stanie, która jedynie zasili kosz.
Pomijając kwestie związane z rozjaśnieniem i brakiem wymiennych wkładów, jestem z niego bardzo zadowolona. Przez ostatnie 10 miesięcy był jednym z moich podstawowych pudrów w codziennym makijażu – niezależnie od kondycji skóry nie przesuszał jej ani nie wywoływał podrażnień. Czasami nakładałam go także w niewielkiej ilości pod oczy, gdy potrzebowałam utrwalić korektor lub bazę pod cienie; bywało, że pełnił rolę cienia bazowego. Na skórze układa się miękko, nie podkreśla porów i zachowuje się jak subtelny woal.Podoba mi się, że mimo iż to puder prasowany, został pozbawiony efektu pudrowości. Jednak podkreślę – nie jest to kosmetyk dla bardzo suchej lub mocno przesuszonej skóry. Produkt sprawdzi się przede wszystkim u osób z cerą mieszaną, tłustą lub przetłuszczającą się – choć w przypadku tej ostatniej wszystko zależy od ilości sebum, co warto mieć na uwadze.
Z mojej strony jest to produkt, który daje komfort mojej mieszanej, a już dojrzałej skórze. Brak widoczności struktury pudru jest równie ważny, jak niewidoczne podkreślanie niedoskonałości, drobnych linii czy zmarszczek.
Pojemność: 10,5 g, cena regularna: 57 funtów, PAO: 12 miesięcy. Opakowanie utrzymane jest w stylu Hourglass – wykonane ze sztucznego tworzywa, ale naprawdę solidne. Puder często podróżował ze mną i mimo intensywnego użytkowania nadal prezentuje się świetnie. Dodatkowo, wewnątrz opakowania znajduje się duże, porządnej klasy lusterko.Kosmetyczny zachwyt!
Pozdrawiam serdecznie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Entuzjastka świadomej i skutecznej pielęgnacji. Działająca niekomercyjne i hobbystycznie. Jest to jedna z moich stref relaksu :) Poznaj mój świat określany przez potrzeby skóry/rosacea w remisji. Od dawna nie gonię kosmetycznego króliczka, nie testuję TYLKO sprawdzam i
dopasowuję poszczególne elementy, by całość była spójna.
1001 Pasji, to wiele stron jednej kobiety <3
#freefromPR
Dziękuję za wszystkie Wasze komentarze, każdy z nich sprawia że TO miejsce ożywa dzięki WAM!
Jeżeli jeśli chcesz zaprosić mnie na swoją stronę, nie wklejaj linków w komentarzach. W wolnej chwili zajrzę z chęcią do Ciebie :)
Zastrzegam sobie prawo do usunięcia reklamowych postów, które zostaną zamieszczone bez mojej zgody.