Kosmetyczni ulubieńcy: Kolorówka – Co mnie cieszy w makijażu


W nawiązaniu do poprzedniego wpisu o zachwytach postanowiłam rozszerzyć go o kosmetycznych ulubieńców. Tematy te są ściśle powiązane i zdecydowanie się przenikają – kosmetyki, które zachwycają, mają dużą szansę trafić do grona faworytów. Ci, którzy śledzą moje wpisy na bieżąco, z pewnością nie będą zaskoczeni niektórymi produktami, ale przy tej okazji postanowiłam poszerzyć pulę i przypomnieć również o tych, które nie były prezentowane od dłuższego czasu, a zasługują na wyróżnienie. Ponadto, na zbiorczym zdjęciu nie ma wszystkiego – selekcja wygrała! Mimo to, te produkty zasługują na szczególne uznanie. Zapraszam do lektury!



Makijaż twarzy

Nigdy nie byłam przesadnie przywiązana do produktów utrwalających i przedłużających trwałość makijażu, aż do czasu, gdy poznałam Charlotte Tilbury Airbrush Flawless Setting Spray (minirecenzja). Uwielbiam ten spray i wykorzystuję jego właściwości na różne sposoby. Nie czuję potrzeby poznawania innych produktów, a marzy mi się, aby firma wprowadziła do sprzedaży wersję z refill lub oferowała większe pojemności. Taka okazja była jakiś czas temu – pojemność 200 ml była edycją limitowaną.

Kiedy Chanel wprowadziło na rynek fenomenalny produkt z linii Les Beiges Eau De Teint Water Fresh Tint, oczarował mnie on od pierwszej aplikacji. Teoretycznie nie było to nic nowego, ponieważ produkty koloryzujące na rynku istnieją od dawna i różnią się głównie nazwami. Natomiast, gdy w moje ręce trafił Kevyn Aucoin Stripped Nude Skin Tint, przekonałam się, że można zaoferować coś innego. Niestety, chyba firma zamierza go wycofać ze sprzedaży, bo od jakiegoś czasu widzę coraz mniejszą dostępność oraz duże obniżki. Jeżeli tak faktycznie się stanie, będzie to wielka szkoda. Co prawda z ogromną przyjemnością sięgam po Koh Gen Do Aqua Foundation oraz Koh Gen Do Moisture Foundation, ale ten tint należy do moich ulubieńców od paru lat.

Nie sposób też nie wspomnieć o Oskia Nutri-Bronze Adaptive Sheer Tinted Serum – to dobra okazja, by poświęcić temu produktowi osobny wpis. Pokazywałam go wiele razy na Instagramie, omawiając detale, ale ten kosmetyk jest tak wszechstronny i zachwycający, że kupuję opakowanie za opakowaniem.

Podkładem do zadań specjalnych stał się Sisley Phyto-Teint Perfection Foundation, i bardzo żałuję, że nie jest dostępny w wersji miniaturowej. Po pierwsze, jest niesamowicie wydajny, a po drugie, jego formuła i rodzaj wykończenia nie są tym, czego potrzebuję na co dzień. Niemniej jednak to kosmetyk, który spełnia swoje zadanie i zachwyca mnie przy każdym użyciu.

Moje preferencje dotyczące utrwalania makijażu uległy kolosalnej przemianie, kiedy zrezygnowałam z łączenia SPF z makijażem – choć od razu zaznaczę, że nigdy nie byłam wielką zwolenniczką tego typu rozwiązań. Kilka lat temu opublikowałam wpis na ten temat i odsyłam do niego zainteresowanych.

Z drugiej strony, zmieniająca się kondycja skóry oraz jej potrzeby sprawiły, że coraz chętniej sięgam po pudry, które nie pozostawiają typowego pudrowego wykończenia, są delikatne i dobrze współpracują z moją skórą. Wróciłam do klasyki, czyli do sypkiego pudru Sensai Translucent Loose Powder. Niezwykle drobno zmielony i jedwabisty w dotyku, pozostawia delikatne, satynowe wykończenie. Co prawda, nie utrzymuje w ryzach przetłuszczającej się skóry, lecz dla mnie to nie problem – od tego mam bibułki matujące, których używam w ciągu dnia, lub mgiełkę utrwalającą Charlotte Tilbury.

Bardziej liczy się samo wykończenie oraz to, jak ładnie makijaż układa się podczas noszenia. Mam nadzieję, że ewentualna reformulacja, która dotyczy coraz większej grupy kosmetyków zawierających talk, nie wpłynie znacząco na jego właściwości. Opakowanie pudru również nie należy do najbardziej praktycznych – głównie ze względu na rodzaj sitka, które posiada bardzo duże otwory. Tym razem byłam już dużo uważniejsza i nie ściągałam całości zabezpieczenia, tylko jego połowę. W przeciwnym razie faktycznie można utonąć w chmurze pudru ;)

Na przestrzeni ostatniej dekady poznałam kilka korektorów, które na stałe wpisały się nie tylko w moje potrzeby, ale stały się produktami, które kupuję regularnie. Lubię korzystać z nich zarówno wokół oczu, jak i na twarzy. Jednym z powrotów jest korektor Sisley Phyto-Cernes Éclat – do niego przede wszystkim przekonała mnie rozszerzona paleta odcieni, a jego właściwości szybko uświadomiły mi, że chcę mieć go zawsze pod ręką. O nim przygotowałam osobny wpis, w którym znajdziecie wszystkie szczegóły, ale to dobry moment, aby omówić też inne korektory, które lubię i kupuję regularnie.

Ogromną miłością darzę brązery – to część makijażu, bez której obok brwi nie istnieję ;) Lubię modelować twarz, ocieplać ją, i nie potrafię obyć się bez tego rodzaju produktu. Jest to kategoria, którą szczególnie faworyzuję, i staram się na bieżąco śledzić nowości, zarówno pod względem formuły, jak i kolorów. 

Do ścisłego grona ulubieńców zaliczam kremowy brązer Nars Laguna Bronzing Cream 02, który bardzo odpowiada mi pod względem konsystencji, koloru i zachowania na skórze. Nie jest zbyt emolientowy, super łatwo się z nim pracuje, a jego trwałość jest imponująca. Nie znam innego kremowego produktu w tym przedziale, po który sięgałabym równie chętnie i często.

Wśród klasycznych, prasowanych bronzerów przepadłam dla Surratt Beauty Artistique Bronzer – w wersjach Soleil Doux (neutral undertone) oraz Soleil Clair (warm undertone). To prawdziwe cacko – wyjątkowe i jedyne w swoim rodzaju!

Planuję opisać te produkty bardziej szczegółowo na blogu, ale na ten moment mogę powiedzieć, że bronzery Surratt zamykają moją listę zakupów w tej kategorii, choć moje kosmetyczne serce zawsze pozostawia miejsce na nowe odkrycia.

Równie mocno lubię Victoria Beckham Beauty Matte Bronzing Brick 02 Soleil/Honey, zwłaszcza że, jak na matowe wykończenie, prezentuje się na skórze niezwykle elegancko. Posiada cudowną konsystencję, która sprawia, że twarz wygląda miękko i optycznie wygładza cerę – to nie jest typ matu, jaki można spotkać w tradycyjnych produktach. TUTAJ znajduje się obszerna prezentacja.

Jeśli chodzi o piękny efekt rozświetlenia, to Chantecaille Sunstone Real Bronze jest bezsprzecznie moim faworytem. To przepiękny bronzer, który w zeszłym roku dołączył do letniej kolekcji marki i całkowicie skradł moje serce. Jego fantastyczna, żelowo-pudrowa formuła oraz wyjątkowy odcień to prawdziwe „muśnięcie słońcem” w najlepszym wydaniu. Choć formuła i wykończenie są zbliżone do bronzera marki Sisley, w praktyce praca z Chantecaille Sunstone Real Bronze jest zupełnie inna – istnieją różnice w kolorystyce i tonacji. Chociaż uwielbiam bronzer Sisley, Sunstone Real Bronze podoba mi się jeszcze bardziej. Jego kolor jest wspaniały, świetnie się rozciera, a trwałość pozostaje bez zarzutu. Co więcej, sam proces nakładania tego produktu to czysta przyjemność.

W mojej kolekcji znajduje się także odcień Sirena od Chantecaille, który pojawił się kilka lat temu. To jednak zupełnie inny kolor i wykończenie, chociaż formuła pozostaje identyczna.

Nie sposób pominąć Chantecaille Sunstone Real Bronze przy porównaniu z niedawno prezentowanymi bronzerami Surratt Artistique Bronzer – z całą pewnością można zaliczyć go do równie udanych zakupów tego roku!

Jedyną wadą tego produktu jest opakowanie, które przypomina tandetne rozwiązania oferowane przez Valentino Beauty. To naprawdę rozczarowujące, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że mówimy o markach z segmentu premium, które powinny dbać o każdy detal, w tym o odpowiednią oprawę.

Róże

Do grona moich ulubieńców bardzo szybko dołączył róż Chanel Blush Harmony 798 Beige Rose Et Mauve, który absolutnie mnie rozkochał. ZA kolor, ZA efekt, ZA trwałość – jednym słowem, ogromne och i ach. O nim zamierzam napisać osobny wpis, ponieważ okazał się produktem idealnym. Na tyle, że – co do edycji limitowanych – rzadko robię zakupy "po terminie", postanowiłam kupić kolejną sztukę. Udało się!

Nadal jednak poszukiwałam godnego następcy i stał się nim Gucci Beauty Blush De Beauté 05 - Rosy Beige. Miałam duże wątpliwości, ponieważ po przejrzeniu mnóstwa prezentacji i omówień wciąż nie byłam przekonana. W końcu udało mi się go sprawdzić na dłoni, porównać w warunkach rzeczywistych i tadam – to jest to! Chciałabym przygotować pełną prezentację i omówić pewne detale, bo wiem, że nie tylko ja zakochałam się w różu Chanel. Gucci ma tę przewagę, że jest dostępny w stałej sprzedaży.

Nie może zabraknąć też kilku słów o ofercie Valentino Beauty, którą już omawiałam na blogu (recenzja: link). Zdecydowałam się również kupić kolejny róż – Eye2Cheek 03 Rosa Emozione. Formuła tych produktów jest naprawdę wyjątkowa i, pomimo fatalnych opakowań, mam ochotę na kolejne zakupy w przyszłości.

Oczy

W tej kategorii nie może zabraknąć przypomnienia, szczególnie że są to kosmetyki, po które sięgam regularnie i których nie wyobrażam sobie zastąpić innymi. Mowa o Pat McGrath FetishEYES Longwear Liquid Eye Shadow, które omówiłam już na blogu (klik) oraz na Instagramie (klik). Charakteryzują się one wspaniałymi kolorami i zachowaniem na skórze – praca z nimi to czysta przyjemność. Oby więcej takich produktów na rynku!

Kredki Victoria Beckham Beauty Satin Kajal Liner całkowicie zmieniły zasady gry. Ich formuła, nasycenie pigmentu oraz komfort pracy wręcz uzależniają. To doskonały produkt o cudownych kolorach i wykończeniach. Początkowo podchodziłam do nich sceptycznie, ale niemalże rok po pierwszym zakupie kredki w kolorze Cinnamon (recenzja) bez wahania dokupiłam kolejne. Na bieżąco pisałam o nich na Instagramie, ale na blogu pojawi się zbiorcza recenzja z pełnym podsumowaniem – i zapewne będę śledzić ofertę firmy, aby zdecydować się na kolejne nowości.

Brwi

W tym przedziale nie ma niespodzianek – dobrze znany żel Glossier Boy Brow Volumizing Eyebrow Gel-Pomade Brown (recenzja) zdecydowanie zasłużył na swoje miejsce w mojej kolekcji i myślę, że zostanę przy nim na długo. Do tego dołączył także Hourglass Arch Brow Sculpting Pencil w odcieniu Warm Blonde & Blonde, której jestem wierna od premiery – a to już naprawdę długi czas. Zmieniam tylko kolory, dopasowując je do aktualnego odcienia moich włosów. Obecnie trzymam się odcieni, które zostają ze mną na stałe.

Usta

Gdybym miała wybrać produkty do ust, po które sięgam najczęściej i najchętniej, to na pewno będą to (kolejność przypadkowa):

  • Cosmedix Lumi Crystal Lip Hydrator

  • Victoria Beckham Beauty Posh Gloss

  • Victoria Beckham Beauty Posh Lipstick

Cosmedix doczekał się już minirecenzji (klik), a Posh Gloss i Posh Lipstick wkrótce zaprezentuję z bliska. Patrząc na to, jak często w tym zestawieniu pojawiają się kosmetyki VBB, śmiało mogę stwierdzić, że firma wpadła do puli moich faworytów nie bez powodu.

Konturówki do ust traktuję nieco po macoszemu – nie poświęcam im zbyt wiele uwagi. Lubię mieć je pod ręką i korzystać z nich, ale bardziej jako dodatek niż konieczność. Dla mnie wyznacznikiem jakości pomadki jest jej zachowanie bez konturówki. Niemniej jednak, konturówki Victoria Beckham Beauty Lip Definer bardzo polubiłam i nie wykluczam ponownego zakupu. Nie są ani zbyt miękkie, ani zbyt twarde – gładko suną po skórze, dobrze trzymają kontur, a ich pigmentacja jest w sam raz. Doceniam również klasyczny format drewnianych kredek do temperowania. Warto wspomnieć, że do konturówek do ust dołączana jest również temperówka, podobnie jak przy kredkach do oczu. Choć to drobny detal, ostrze temperówki zachwyca jakością i skutecznością także w przypadku produktów innych marek.

Podsumowując, ulubione kosmetyki to nie tylko narzędzia upiększania, ale również źródło radości i inspiracji. Każdy z prezentowanych produktów ma swoje unikalne cechy, które idealnie wpisują się w moją codzienną odsłonę makijażu. Stał się on swojego rodzaju kosmetyczną przygodą, a także formą relaksu, która w satysfakcjonujący sposób podkreśla moje walory. Dziękuję za uwagę oraz wspólnie spędzony czas i do następnego razu!

Pozdrawiam serdecznie :)

2 komentarze:

  1. Fajne kosmetyki, niektóre chodzą mi po głowie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Do tej pory nie mogę zapomnieć, jak mnie skatował tint Chanel. Trauma na całe życie.
    Zaklepuję odlewki podkładów Koh-Gen-Do. Sisleya też przytulę ;)
    Dobrze, że mi tym wpisem przypomniałaś o korektorze Sisley. Muszę obmacać testery, bo właśnie rozpoczynam polowanie na nowy korektor podróżny.
    Nadal czekam na choćby skrawek różu Chanel. Chyba umrę ze starości zanim do mnie dotrze. O ile w ogóle :P
    Totalnie dzielę z Tobą miłość do wymienionych kosmetyków do oczu i kredki HG. Zdecydowanie mają stałe miejsce w mojej kosmetyczce i serduszku <3
    Błyszczyk Cosmedix nadal czeka na zakup. Jak tylko ogarnę zasoby, to w końcu po niego sięgnę.

    OdpowiedzUsuń

Entuzjastka świadomej i skutecznej pielęgnacji. Działająca niekomercyjne i hobbystycznie. Jest to jedna z moich stref relaksu :) Poznaj mój świat określany przez potrzeby skóry/rosacea w remisji. Od dawna nie gonię kosmetycznego króliczka, nie testuję TYLKO sprawdzam i
dopasowuję poszczególne elementy, by całość była spójna.
1001 Pasji, to wiele stron jednej kobiety <3
#freefromPR

Dziękuję za wszystkie Wasze komentarze, każdy z nich sprawia że TO miejsce ożywa dzięki WAM!
Jeżeli jeśli chcesz zaprosić mnie na swoją stronę, nie wklejaj linków w komentarzach. W wolnej chwili zajrzę z chęcią do Ciebie :)
Zastrzegam sobie prawo do usunięcia reklamowych postów, które zostaną zamieszczone bez mojej zgody.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...