Pielęgnacja twarzy to dla mnie nieustanny proces dostosowywania produktów do aktualnych potrzeb skóry. W tym wpisie znajdziesz recenzje w pigułce – krótkie omówienia kosmetyków, które sukcesywnie zużywam i oceniam pod kątem ich działania. Jest to kontynuacja publikacji, która pojawiła się w styczniu (👉 link)
Regularność stosowania to klucz, dlatego podzielę się także moim schematem pielęgnacyjnym oraz tym, jak wprowadzam nowości. Nie zabraknie sprawdzonych ulubieńców, ale też produktów, które nie do końca spełniły moje oczekiwania. Jeśli ciekawi Cię, jak wygląda moja aktualizacja pielęgnacji twarzy, zapraszam do dalszej lektury!
Zacznę od kremów, ponieważ w ostatnim czasie udało mi się zużyć kilka produktów. Krem Oio Lab doczekał się osobnego wpisu na blogu (👉 link), a Skin Science VegeBoost Glow Mask Cream Face & Eyes pożegnałam z żalem – kolejne opakowanie za mną! (👉 link). Wkrótce też wymienię Tatcha Indigo Overnight Repair na nowe opakowanie – jego pełną recenzję znajdziesz już na blogu! (👉 link)Świetną alternatywą dla Oio Lab okazał się Oskia Rest Day Barrier Repair Balm (👉 link). To treściwy, ale nietłusty produkt, który cudownie wygładza i zmiękcza skórę. Jestem oczarowana formułą – gładko sunie po skórze, nie pozostawiając lepkości, a jego działanie jest naprawdę rewelacyjne. Na pewno wróci do mnie jesienią!
Doraźnie sięgałam także po Peter Thomas Roth Water Drench Hyaluronic Cloud Cream, który zimą świetnie sprawdzał się jako dodatkowa warstwa pod treściwszy krem. Lubię go chyba jeszcze bardziej niż Tatcha Water Cream, który pozostaje u mnie opcją typowo letnią.
Co do Skin Science Exobiom, moje wrażenia nie uległy zmianie – wciąż nie czuję się do końca przekonana. Doceniam formułę i składniki, ale brakuje mi tego czegoś, co sprawiłoby, że sięgnę po kolejne opakowanie. Dodatkowo, napisy na opakowaniu zaczęły się ścierać, co niby jest drobiazgiem, ale jednak drażni. Może z czasem zmienię zdanie… ale na razie ponownego zakupu nie planuję.
A jak u Was? Macie swoich zimowych ulubieńców w pielęgnacji? 💬💙
Kilka słów wyróżnienia dla Victoria Beckham x Augustinus Bader Cell Rejuvenating Priming Moisturiser Original (Pearlescent – Universal light-reflecting natural glow). Nie jest to produkt niezbędny ani kosmetyk, który odmienił moje życie, ale latem używało mi się go wyjątkowo przyjemnie, dlatego postanowiłam do niego wrócić jesienią i zimą. Latem sprawdzał się u mnie zdecydowanie lepiej. Jego właściwości świetnie uzupełnia Victoria Beckham Beauty Cell Rejuvenating Power Serum, ale wciąż zastanawiam się, czy chciałabym kupować je regularnie. Może jednak? 😉 Na razie zużyłam zestaw próbek, który przekonał mnie do formuły, ale potem sięgnęłam po Natural Secrets – Lifting Serum, co okazało się doskonałym wyborem. Oczywiście nie są to kosmetyki do porównania 1:1, ale nie tego oczekiwałam – liczył się komfort stosowania, efekt i reakcja skóry, a tutaj było naprawdę dobrze. Niemniej jednak serum VBB nadal siedzi mi w głowie! 😃Bardzo polubiłam Laura Mercier Pure Canvas Primer Hydrating za jej nawilżające działanie, długotrwały efekt oraz doskonałe przygotowanie skóry pod makijaż. Chętnie sięgam po nią także w połączeniu z SPF – nie obciąża skóry, nie przyspiesza przetłuszczania, delikatnie wygładza i oferuje to, co cenię w bazach pod makijaż, czyli pielęgnacyjne właściwości.
Nieoczekiwanie świetnym wsparciem dla wymienionych produktów okazała się Sensum Mare Algopro Nawilżająco-Odbudowująca Esencja. Nie planuję na razie ponownego zakupu, ale kto wie, co przyniesie przyszłość? 😉 Na rynku pojawia się coraz więcej podobnych formuł i choć moim faworytem jest Slurp Preparation B5, to Sensum Mare wygrywa pod względem dostępności i pojemności. Nie spodziewałam się, że kiedykolwiek będę chwalić Sensum Mare, zwłaszcza w kontekście pielęgnacji twarzy!
Dzięki poprawie kondycji skóry oraz odpowiedniemu dopasowaniu kosmetyków udało mi się w pełni docenić właściwości Skin Science Light Shield SPF30. Duża w tym zasługa powrotu do Dermalogica Biolumin-C Serum, którego ponowne odkrycie sprawiło, że żałuję zwłoki – ale lepiej późno niż wcale! 😉 Nadal zachwycam się MZ Skin Hyaluronic Acid Hydrating Serum, choć jego regularna cena pozostawia wiele do życzenia. Nie lubię przepłacać za podstawową pielęgnację, nawet jeśli formuła i składniki są wyjątkowo dobrze skomponowane. Z pewnością będę wracać, ale tylko przy dobrych promocjach, kiedy można je kupić za około połowę ceny. Jednym z powodów, dla których wybieram to serum, jest jego działanie zbliżone do Arkana Snow Fungus Mask – planuję opowiedzieć o tym więcej przy innej okazji.W ramach testowania nowości sięgnęłam po miniaturę Tatcha The Silk Cream, ale nie czuję się przekonana do zakupu pełnowymiarowego opakowania. To po prostu przyjemny, ale niewiele robiący kremik 😉 – raczej dla skóry bez większych problemów i szczególnych oczekiwań. Natomiast pozytywnym zaskoczeniem okazała się Lynia Pro – Ampułka z 15% Witaminą C, którą dostałam w prezencie. Zawiera jedną z moich ulubionych form witaminy C – etylowy kwas askorbinowy w stężeniu 15%. Mimo że w bazie znajduje się propanediol, jego obecność jest praktycznie niewyczuwalna. Początkowo myślałam, że to miniaturka, ale okazało się, że nie – szkoda, bo uważam, że zakup kilku małych opakowań jest nieekonomiczny. Gdyby firma wprowadziła standardową pojemność, chętnie bym wróciła. Kciuk w górę za formułę, konsystencję i stężenie – zdecydowanie dla fanek EAA!Do Oio Lab Gel-Lotion Fusion – Skoncentrowanego Serum Rozświetlającego dołączyła Forest Retreat – Wyciszająca Emulsja do Twarzy, która wydaje mi się lepszym wyborem i dopasowaniem niż serum, do którego wciąż mam mieszane odczucia. Podobnie jak w przypadku Oskia Get Up and Glow Radiance & Energy Booster, podczas gdy H2Glow Clarity Enhancing Nutri-Serum odpowiada mi pod wieloma względami. Nie wykluczam powrotu, choć obecnie planuję pewne zmiany w pielęgnacji i zastąpienie go czymś innym.Próbuję dopasować pielęgnację pod Oskia Get Up and Glow Radiance & Energy Booster, zwłaszcza teraz, gdy zrobiło się cieplej. Jak na razie jednak jest to produkt wyłącznie na dni bez makijażu – a tych mam niewiele, bo zbyt bardzo go lubię, by rezygnować na rzecz jednego chimerycznego kosmetyku.
Pielęgnacja ust
Tutaj pora na gorzkie żale dotyczące pomadki ochronnej Ministerstwa, której największym atutem jest zapach Róża-Malina oraz świetny kontakt z Obsługą Klienta. Sam sztyft jest dość twardy, a przez woskową formułę opornie sunie po ustach. Noszenie go w kieszeni niewiele pomaga – nawet teraz, gdy jest cieplej, jego konsystencja pozostaje praktycznie bez zmian. W trakcie używania pojawiły się twarde drobinki, prawdopodobnie nieroztopiony wosk, które bez problemu usunęłam. Przy tej okazji muszę jednak pochwalić Obsługę Klienta za profesjonalne podejście. Mam jeszcze wariant Miód i podsumuję oba po dokładniejszym przetestowaniu. Na ten moment moim faworytem pozostaje balsam Miód – fajnie byłoby, gdyby marka rozwinęła jego linię, na przykład o wersję Róża-Malina.
Demakijaż i oczyszczanie
W tej kategorii zawsze lubię mieć kilka produktów, które mogę stosować samodzielnie lub łączyć w zależności od potrzeb. Jednym z nich jest Oio Lab O-Mega Milk – Oczyszczające Mleczko i Nawilżająca Maska do Twarzy, które zdecydowanie zasługuje na pełne omówienie. Jestem już w trakcie drugiego opakowania i na pewno nie będzie ono ostatnie. Na ten moment to mój ulubiony produkt z oferty marki.
Duże wrażenie zrobił na mnie również Peter Thomas Roth Water Drench Hyaluronic Cloud Makeup Removing Gel Cleanser. To świetna opcja zwłaszcza na lato, kiedy regularnie stosuję SPF i potrzebuję skutecznego produktu do ich usuwania. Jest dość intensywny, ale w kolejnym etapie oczyszczania mogę sięgnąć po łagodniejsze mleczko Oio Lab lub po mój bezkonkurencyjny faworyt – Clinique Take The Day Off Cleansing Balm.
Kiedy potrzebuję czegoś wyjątkowo delikatnego, doskonale sprawdza się Łagodny żel do mycia twarzy Natural Secrets. To kolejne opakowanie w mojej pielęgnacji i pewnie nie ostatnie. Żel ma zwartą, ale niezbyt gęstą konsystencję, dobrze przyczepia się do skóry i łatwo rozprowadza. W kontakcie z wodą zmienia się w delikatny mus. Zapach może nie jest moim ulubionym, ale nie przeszkadza mi w użytkowaniu. Jak sama nazwa wskazuje – łagodny, ale skuteczny.
Jego miejsce zajęła już Delikatna emulsja do mycia twarzy Ph.doctor, ale niestety średnio mnie zachwyca. Same właściwości są bardzo dobre i tutaj nie mam żadnych zastrzeżeń, jednak jej zapach, wynikający z użytych surowców, jest dla mnie nie do przejścia. Miałam już nieprzyjemność spotkania tego aromatu w kilku innych kosmetykach i zwyczajnie odbiera mi ochotę na używanie. Nie przepadam również za jej konsystencją – jest dość rzadka, bardziej przypomina płyn niż emulsję. 😉 Na rynku nie brakuje zbliżonych lub bardzo podobnych kosmetyków w znacznie niższej cenie, dlatego nie planuję do niej wracać.Zużycia
Udanym powrotem okazało się Natural Secrets – Lifting Serum, które w zależności od potrzeb stosowałam zarówno rano, jak i wieczorem. Myślę, że jeszcze nie raz pojawi się na mojej półce. Natural Secrets po raz kolejny udowadnia, że warto sięgać po ich produkty.
Z przyjemnością wykorzystałam do ostatniej kropli Oskia Midnight Elixir Regenerative & Multi-Peptide Night Serum. Na Instagramie pojawiła się jego minirecenzja: link. Na pewno będę do niego wracać – już mam kolejne opakowanie. To kosmetyk, który widzę w mojej pielęgnacji na stałe.
Kilka słów poświęcę również Krave Beauty Oil La La Blemish Balancing, Skin-Soothing Serum. Nie spodziewałam się, że ta lekka emulsja okaże się tak wielozadaniowa i stanie się moim pierwszym wyborem. Dzięki swoim właściwościom zapewnia dodatkowe wsparcie dla bariery naskórkowej. Przemyślane i starannie dobrane składniki aktywne gwarantują realne działanie. Do tego konsystencja – lejąca, ale jednocześnie na tyle zwarta, że nie przecieka przez palce – wspaniale sunie po skórze, od razu ją zmiękczając, bez uczucia lepkości czy tłustości. To świetny produkt zarówno do stosowania solo, jak i w połączeniu z innymi kosmetykami.
Obecnie niemal każda marka posiada w swojej ofercie mleczny tonik, esencję lub lotion. Sama wyżej wspominałam choćby o Slurp Preparation B5 oraz Esencji z Sensum Mare. W zależności od stopnia zaburzenia bariery skórnej, jej kondycji oraz indywidualnych potrzeb warto dobrać produkt, który stanie się dla niej wsparciem. Oil La La to nie tylko dobro dla skóry z trądzikiem czy rosacea, ale również dla każdego rodzaju cery, która potrzebuje realnego działania, lecz nie przepada za mocną okluzją i szuka delikatniejszych konsystencji.
Podsumowując, ostatnie zużycia utwierdziły mnie w przekonaniu, że warto wracać do sprawdzonych kosmetyków, ale jednocześnie nie boję się testować nowości. Oskia Midnight Elixir pozostaje moim pewniakiem, a Krave Beauty Oil La La pozytywnie mnie zaskoczyło swoją wszechstronnością. W pielęgnacji najważniejsze jest dla mnie dopasowanie produktów do aktualnych potrzeb skóry, dlatego chętnie eksperymentuję i szukam najlepszych rozwiązań. Mam już na oku kilka kolejnych propozycji, które zamierzam sprawdzić w najbliższym czasie. Jak zawsze – jeśli coś szczególnie mnie zachwyci (lub rozczaruje), na pewno o tym napiszę! 😊
Pozdrawiam serdecznie 😊
Bardzo dziękuję
OdpowiedzUsuńCała przyjemność po mojej stronie :)
UsuńJak Twoja pielęgnacja wygląda? coś wyróżnia się na tyle, że planujesz wracać? a może coś wyjątkowo rozczarowało? Ciekawa jestem :)