Dziś porcja nowości i garść pierwszych wrażeń. Wśród nich znajdziecie trochę pielęgnacji, produkty do makijażu oraz kilka akcesoriów. Idealna okazja, by podsumować dobrze znane kosmetyki i podzielić się tym, co po raz pierwszy trafiło w moje ręce. Zapraszam do lektury!
Zacznę od akcesoriów, a dokładnie od szczotki do włosów Beter Deslia Skelett Hair Flow.
Odkryłam ją kilka lat temu i poświęciłam jej kilka słów na Instagramie: LINK.
Okazała
się na tyle trafionym wyborem, że kupiłam kilka sztuk, a ostatnio
dokupiłam kolejne – z myślą o wyjazdach i różnych sytuacjach,
w których nie chcę przekładać jednej szczotki z miejsca na
miejsce.
Bez względu na długość włosów stała się moim
numerem jeden: jest lekka, łatwa w utrzymaniu w czystości i
bezproblemowa przy dezynfekcji.
Zupełnie odmieniła moje
podejście do czesania – a testowałam już naprawdę sporo
szczotek.
Szkoda, że wciąż mówi się o niej tak mało, bo
gdyby nie przypadkowy materiał na YouTube, nigdy bym się o niej nie
dowiedziała.
Co więcej, kilka sztuk podarowałam znajomym i
te, które dały znać, również są zachwycone. Na tyle, że –
podobnie jak ja – zdecydowały się mieć po kilka sztuk
jednocześnie.
...skłonił
mnie do powrotu do ulubieńca sprzed lat, czyli Beautyblender Pro
Sponge Black – w celu porównania. Już mogę zdradzić: do BB
raczej nie wrócę. Ten zakup tylko utwierdził mnie w przekonaniu,
że Rephr nie tylko godnie konkuruje, ale wręcz staje się jego
następcą!
Planuję jeszcze krótkie podsumowanie z
odniesieniem do Veoli Blend The Perfection, która nadal dzielnie
trzyma swoją pozycję.
Tym
razem skusiłam się na ekonomiczną linię White
Gold Collection Wayne’a Gossa
i wybrałam dwa modele:
• #7 Hooded Eye
• #2 Angled
Cheek Brush
Włosie jest jedwabiste, dobrze
pracuje i choć mam wrażenie, że jest mechanicznie cięte, to na
tle konkurencji naprawdę się wyróżnia.
Przymykam oko na
drobne niedociągnięcia, bo ogólnie – spełniają swoją rolę.
Model Jishaku #8: Medium Point Shader oraz Jishaku #9: Detail Point Shader wykonano z wysokiej jakości włosia syntetycznego, imitującego naturalne włosie wiewiórki.
Dawno temu kupiłam jeden model i od tamtej pory wiedziałam, że chcę poznać więcej – nie tylko ze względu na materiał, ale przede wszystkim na kształt.
To jedne z najlepiej dopasowanych modeli, zwłaszcza przy opadającej powiece.
Mam też podobne pędzle od Surratt (tam akurat z prawdziwego włosia wiewiórki), więc tym bardziej cieszę się na porównanie.
To dobry moment, by szczegółowo je omówić i odpowiedzieć sobie (i Wam) na pytanie: czy warto? :)Trochę o pielęgnacji: nowości, powroty i pierwsze wrażenia
Czas na pielęgnację – aktualne zakupy i nowości, które od jakiegoś czasu chodziły mi po głowie i w końcu trafiły w moje ręce.
Tatcha Indigo Overnight Repair to już stały punkt w mojej rutynie. Dlaczego tak bardzo go lubię – pisałam w tym wpisie:
👉 Doskonała
pielęgnacja z Tatcha Indigo
Przy tej okazji postanowiłam
poznać również The
Indigo Cleansing Balm
z tej samej serii. Na razie czeka w kolejce, ponieważ kończę mój
ukochany „smalczyk” od Clinique. Ale niebawem przyjdzie na niego
pora – coraz bliżej, coraz dalej ;)
Postanowiłam wrócić do
sprawdzonej ochrony przeciwsłonecznej i jednocześnie poznać coś
nowego – ale od dawna planowanego.
Tak trafiły do mnie dwa
produkty:
• Martiderm The
Originals Proteos Screen Cream SPF50+
(👉
mini recenzja na IG: tutaj)
•
Singuladerm Xpertsun
Urban Advanced SPF50+
– w wersji rich
i light
Martiderm poczeka na upały i
tropiki. Za to Singuladerm
już mnie do siebie przekonał – obie wersje są świetne i z
chęcią kupię kolejne opakowania.
Z informacji, która
pojawiła
się w komentarzach na Instagramie, wynika, że marka wprowadziła
nowszą wersję bez
oktokrylenu. Jeśli
to prawda, to mam nadzieję, że będą jeszcze lepsze.
Jeśli
ktoś z Was miał okazję przetestować obie wersje – dajcie znać,
chętnie poznam porównanie!
Pielęgnacyjne nowości i nieplanowane odkrycia
Z nieplanowanych wyborów pojawił się Martiderm Essentials 3 in 1 Micellar Cleansing Solution. Od dawna nie używam płynów micelarnych do demakijażu, ale regularnie sięgam po nie do poprawek w trakcie makijażu lub zmywania słoczy. Przestałam przywiązywać do nich większą wagę i najczęściej kupuję to, co jest pod ręką. Na korzyść Martiderm przemawia opakowanie, pojemność i pompka. Na wyjazdy będzie jak znalazł!W pielęgnacji twarzy nadal króluje u mnie minimalizm. Tym razem sięgnęłam po:Sisley Double Tenseur – emulsja, do której wracam regularnie (recenzja),
MZ Skin Hyaluronic Acid Hydrating Serum,
oraz Sisley Eye Contour Mask (mini-recenzja na IG).
Saccharomyces
Ferment 30% Milky Toner
i Niacinamide 10% +
Zinc 1%
👉
(starsza
recenzja serum)
Ten pierwszy z pewnością zyska stałe
miejsce w mojej pielęgnacji – świetny produkt!
Ulubieńcy do ciała i... rozczarowanie
Dwa lata temu odkryłam La Roche-Posay Lipikar Baume Light AP+M – lżejszą wersję kultowego balsamu dla skóry wrażliwej, suchej i skłonnej do atopii. Byłam zachwycona premierą! Teraz, gdy moja skóra nie potrzebuje już tak intensywnego odżywienia, ta wersja sprawdza się idealnie. Nadal wielozadaniowy i wciąż mocno kochany :)Na fali rozczarowania pomadką ochronną z Ministerstwa postanowiłam przetestować Augustinus Bader The Lip Balm. Przez chwilę rozważałam wersję barwioną, ale szybko zrozumiałam, że to nie dla mnie. Sam produkt nie jest zły – działa pielęgnacyjnie – ale jego wydajność (czy raczej brak) w stosunku do ceny skutecznie zniechęca do kolejnego zakupu. Nawet przy dużej zniżce. Mam swojego faworyta, który kosztuje grosze i działa rewelacyjnie – z pewnością powstanie osobna recenzja. Augustinus natomiast może być świetnym wyborem na prezent – i w tej roli widzę go zdecydowanie częściej.Nowości, które mile zaskoczyły
Zestawienie zamykam duetem od Nursem – Caring Body Cream i Protective Caring Hand Cream. Polecono mi je jako alternatywę dla Lipikara, ale z zapachem – i to był strzał w dziesiątkę! Funkcjonalne opakowania, komfortowa, lekka konsystencja i subtelny, nieinwazyjny zapach z nutą trawy cytrynowej.Szczególnie przypadł mi do gustu krem do rąk – idealny do torebki. Tubka o pojemności 75 ml z zamknięciem na zatrzask, szybko się wchłania, nie pozostawiając tłustego filmu. Skóra staje się miękka, nawilżona i wygładzona. Co ważne – ochronny woal pozostaje nawet po umyciu rąk. Ma dość dziwny zapach, ale na szczęście szybko się ulatnia. W sprzedaży dostępna jest też wersja bezzapachowa – i na pewno ją przetestuję!
Na zakończenie – makijażowe nowości (i kilka powrotów)
Na koniec zostawiłam kosmetyki do makijażu. Nie ma ich dużo, bo coraz uważniej dobieram to, czego naprawdę potrzebuję – unikam powielania kolorów, wykończeń i funkcji.Zacznę od nowości, która od razu mnie zaintrygowała, choć pierwsze spotkanie z testerem nie było przekonujące. Mowa o Guerlain Parure Gold Skin Diamond Micro-Powder – Micro-Perfection Loose Powder Translucency & Radiance w odcieniu 02 Clair/Light. Myślę, że osoby z cerą tłustą, mocno przetłuszczającą się lub mieszaną będą nim zachwycone. Zdecydowanie zasługuje na pełne omówienie.Początkowo planowałam zakup
kolejnego opakowania Hourglass
Vanish Airbrush Pressed Powder,
ale w ostatniej chwili zmieniłam zdanie – i dobrze! Zdecydowałam
się na Kosas Cloud
Set Setting Powder w
odcieniu Feathery.
Choć
opakowanie Kosas (zwłaszcza zapięcie) nie należy do
najwygodniejszych – paznokcie drżą przy każdym otwieraniu 😅 –
to sam puder totalnie mnie oczarował. Jeśli szukacie
pudru-nie-pudru, który pięknie wygładza, jest praktycznie
niewidoczny na skórze (o ile nie przesadzicie z ilością!) i dobrze
się nosi przez cały dzień – warto sprawdzić. To nie jest
produkt dla cer mocno przetłuszczających się, potrzebujących
solidnego utrwalenia czy matu „na beton”. Ale jeśli cenicie
naturalny efekt i coś, co świetnie sprawdzi się także pod oczami
– będziecie mile zaskoczeni ✨
Bazy, rzęsy i brwi
Mam kilka cieni, które sprawiają problemy, więc postanowiłam dać im drugą szansę, testując je z nową bazą. Padło na MAC Prep + Prime 24Hr Eye Base – częściowo ratuje sytuację, ale przede wszystkim zauważyłam, że sama w sobie znacząco wpływa na jakość makijażu oka. Ma świetną konsystencję i dobrze przygotowuje powiekę.Zachwycona brązowymi maskarami, postanowiłam poznać kolejne. Wybrałam YSL Lash Clash Extreme Volume Mascara w odcieniu Brown (mam już wyrobione zdanie – wkrótce wrzucę podsumowanie na IG).
Wróciłam również do MACStack
Mascara Brown, o
której więcej pisałam tutaj:
👉 recenzja
na IG
Moje rzęsy bardzo lubią wspomaganie bazą – i choć testowałam wiele, wróciłam do tej jednej jedynej, niezastąpionej: Dior Diorshow 4D Lash Primer Serum. Działa spektakularnie.
Dopełnieniem makijażu oka są brwi – i tutaj również mam dwóch ulubieńców:Anastasia Beverly Hills Volumizing Tinted Brow Gel w odcieniu Taupe – miniatura skradła moje serce, więc kupiłam pełnowymiarowe opakowanie.
Glossier Boy Brow Volumizing Eyebrow Gel-Pomade w kolorze Brown – klasyk, który nadal kocham za formułę i kolorystykę.
Żel ABH w wersji mini zużyłam do cna! Najlepiej będzie to widać w nadchodzącej odsłonie Akcji Zerowanie ;)
Trochę koloru i mini rozczarowanie
Moja kolekcja powiększyła się o róż – A’Pieu Juicy Pang Jelly Blusher w odcieniu PK01 Plum. Formułą przypomina kultowy MAC Glow Play Blush, ale A’Pieu jest bardziej galaretkowy, choć oferuje pudrowe wykończenie. Według mnie to produkt o żelowo-kremowej konsystencji, który daje naturalny efekt i świetnie się rozciera. Pigmentacja jest delikatna, ale właśnie za to go polubiłam.Na koniec miniatura sypkiego pudru, który chodził mi po głowie od dłuższego czasu – Tatcha The Silk Setting Powder. Miałam wątpliwości, czy to coś dla mnie – i jak się okazało, słusznie. Jako puder utrwalający wypada dość przeciętnie. Jest bardzo drobno zmielony, jedwabisty w dotyku, ale… czasem wygląda bosko, a czasem kompletnie się nie sprawdza. Nie wpływa na redukcję sebum, więc w moim przypadku lepiej sięgnąć po bibułki matujące.Nie zawiera talku, ale za to zawiera drobinki złota, które pięknie odbijają światło – szczególnie w słońcu. Cieszę się, że kupiłam miniaturę – pełnowymiarowa wersja byłaby dla mnie nietrafiona. Na pewno jeszcze do niego wrócę w osobnej recenzji.
Na dziś to już wszystko, jeśli chodzi o nowości i powroty w mojej kosmetyczce. Jak zwykle – trochę planów, trochę impulsów, ale wszystkie wybory przemyślane i dopasowane do moich aktualnych potrzeb. Część produktów zostanie ze mną na dłużej, inne pewnie przetestuję i pójdę dalej. Mam nadzieję, że znaleźliście tu coś ciekawego dla siebie lub inspirującego do własnych odkryć. Dajcie znać, co u Was się sprawdziło i co ostatnio Was zachwyciło – chętnie poczytam!
Pozdrawiam serdecznie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Entuzjastka świadomej i skutecznej pielęgnacji. Działająca niekomercyjne i hobbystycznie. Jest to jedna z moich stref relaksu :) Poznaj mój świat określany przez potrzeby skóry/rosacea w remisji. Od dawna nie gonię kosmetycznego króliczka, nie testuję TYLKO sprawdzam i
dopasowuję poszczególne elementy, by całość była spójna.
1001 Pasji, to wiele stron jednej kobiety <3
#freefromPR
Dziękuję za wszystkie Wasze komentarze, każdy z nich sprawia że TO miejsce ożywa dzięki WAM!
Jeżeli jeśli chcesz zaprosić mnie na swoją stronę, nie wklejaj linków w komentarzach. W wolnej chwili zajrzę z chęcią do Ciebie :)
Zastrzegam sobie prawo do usunięcia reklamowych postów, które zostaną zamieszczone bez mojej zgody.